Zawsze miałem w sercu myśl o tym, żeby przyjechać do Polski - mówi pan Igor, który w poniedziałek w koszalińskim ratuszu odebrał dowód osobisty. Jest repatriantem, potomkiem Polaków zesłanych do Kazachstanu. Znalazł się wśród czterech rodzin, które osiedliły się w Koszalinie.
W tużpowojennym Koszalinie Wielkopolanie mówili swoim poznańskim dialektem, lwowiacy i osoby z Galicji wyróżniali się charakterystycznym zaśpiewem. Po paru słowach można było rozpoznać "wilniuka", równie rozpoznawalna była gwara "rodaków ze stolycy".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.